Dobrze, że ten film powstał – na obraz zasługiwał na pewno generał Fieldorf, warto było też przypomnieć okrucieństwo władz komunistycznych. Szkoda jednak, że zabrakło „powstania z kolan” i pokazania Fieldorfa jako człowieka a nie pomnika.
Cała recenzja pod linkiem:
http://komet.blox.pl/2014/08/Wazny-ale-konturowy.html
Powiedziałbym, że zabrakło w tym filmie przedstawienia legionowej młodości Fieldorfa, jego udziału w wojnie 1920, kariery wojskowej w II RP, udziału w wojnie obronnej 1939 i początków działalności w konspiracji. Wątek Fieldorfa został okrojony, bo pokazano wyłącznie lata 1944-1953, z pominięciem lat poprzednich. A przecież w II RP Fieldorf dostał m.in. Order Odrodzenia Polski i Order Virtuti Militari. W filmie nie pokazano tych chwalebnych momentów.
Szkoda, że nie zrobiono o Fieldorfie filmu biograficznego, pokazującego większą część jego życia, tak jak np. w USA zrobiono film o walce, zwycięstwach i porażkach Williama Wallace'a (choć w dużej mierze niezgodny z faktami historycznymi), a nie tylko o jego udziale w planowaniu jednej akcji, aresztowaniu, poniewierce, procesie i egzekucji, mimo że koniec końców Wallace skończył tak jak lata później później Fieldorf.
Praktycznie cały film "Nil" jest dołujący, a przecież można było zrobić film z tylko końcówką dołującą, a resztą napawającą dumą z waleczności Fieldorfa jako żołnierza Legionów Polskich, żołnierza WP walczącego z Sowietami 1920 i z Niemcami 1939.
Polacy czasem robią filmy wysokobudżetowe i superprodukcje, np. "Ogniem i mieczem" i "Quo Vadis". Mogliby więc zrobić wysokobudżetowy film o Fieldorfie.
Hm tak, ale kiedy to było? Kto to wyłoży pijawki, które nami manipulują? Pieniądze z naszych kieszeni wolą wyłożyć na siebie.
Zgadzam się, chociaż oceniam oczko wyżej ze względu na kilka świetnych scen, np. zamachu. A także bardzo dobrą kreację Łukasiewicza i genialny epizod Woronwicza.
No cóż, jak to mówił Majchrzak o całkiem innym filmie: "mógł powstać film wielki, strzelisty, powstał zaledwie interesujący".