Zapowiadało się nieźle. Polka, która sprząta w Norwegii, adoptowane przez Norwegów azjatyckie rodzeństwo - bardzo typowe dla Norwegii zjawiska, które rzadko są w filmach poruszane, zapowiadały całkiem niezły film. Niestety - film jest do reszty skopany: zaczynając od samego scenariusza (który jako żywo przypomina marne polskie komedie romantyczne w stylu "Dlaczego nie"), poprzez żenujące dialogi ("What do you want from me?" "Blowjob" - i komentarz, że między nami jest chemia :|) po marnie i jednowymiarowo skonstruowane postacie (szczególnie żołnierz z Afganistanu, któremu jedna scena z Afganistanu śni się przez cały film i jest taki biedny i rozbity). Maria grana przez Agnieszkę Grochowską w 100% przypomina postać graną przez tę samą aktorkę w Małej Wielkiej Miłości. I nijak nie przypomina pracujących w Norwegii Polek. Wszystko to razem było jak polska marna komedia romantyczna, jakich ostatnio powstaje w Polsce na pęczki. A szkoda. Bo był potencjał. Bardzo dobre zdjęcia i magnetyzujący aktor, który grał Axela. I temat.